Wejścia w zaczarowany świat

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 2: Nowe życie cz.1



           Jak to kim ? To pytanie mną wstrząsnęło. Przecież byłam zwykłą nastolatką. Miałam niebieskie oczy, długie brązowe włosy, no i byłam trochę bardziej wysportowana. Nic niezwykłego. Matka Dony uśmiechnęła się okrutnie.
- Cecylio nie patrz tak na nią jakbyś chciała ją zjeść! Przecież ona nic nie wie. – w drzwiach pojawił się chłopak. Na oko miał 20 lat i był bardzo podobny do Fabiana. Tylko oczy miał niebieskie.
- Marcelu mówiłam ci żebyś do mnie mówił pani Gherard. – chłopak nie przejął się nią zbytnio i usiadł obok Dony nie spuszczając  mnie z oczu.
- No to widzę, że będzie trzeba cię douczyć dziewczyno. – najstarszy z rady wstał. – Cecylio to już twoje zadanie.
- Danielu nie sądzisz, że to głupi pomysł ? – pani Gherard zaczęła protestować, ale rada już wychodziła z sali. Zauważyłam, że na ubraniach mają znaki w kształcie rycerzy ze skrzydłami. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to polska husaria. Cecylia popędziła za starszymi.
- Marcel! Gdzieś ty był przez te dwa lata?!
- Nie mogłeś przynajmniej zadzwonić?! – Fabian i Dona przekrzykiwali się nawzajem.
- Później wszystko wam wytłumaczę. – chłopak wydawał się zmęczony. Cały czas patrzył się na mnie.
- Bracie, jak to później? – Fabian popatrzył mu w oczy i zrozumiał, ze dalsze namowy na nic się zdadzą.
         Obydwaj mają  szopę kasztanowych włosów. Oczy okalają bardzo długie rzęsy, rzucające cień na policzki, w których pokazują się dołeczki.  Fabian jest nieco niższy od Marcela, ale obaj są umięśnieni. Każda dziewczyna rzuciła by się za nimi w ogień. Z rozmyślań wyrwała mnie pani Gherard.
- No dobrze, w takim razie od jutra zaczynasz u nas naukę. Donatello oprowadzisz ją i wszystko jej wytłumaczysz. A z tobą Marcelu chcę teraz porozmawiać o twoich poważnych problemach. – po tych słowach wypadła z sali jak huragan, a zrezygnowany chłopak powlókł się za nią.  
- No wstawaj! Mam ci dużo do pokazania. Mam nadzieję, że masz pojemny mózg, bo musisz się bardzo wiele dowiedzieć. – dziewczyna tryskała entuzjazmem. Musiałam prawie biec by dotrzymać jej kroku.
         Tak zaczął się mój chyba najdłuższy dzień w życiu. Dona zatrzymała się tylko na obiad i w holu by odebrać moje rzeczy, które ktoś przyniósł z domu. Do pokoju wróciłam o 23. Na łóżku leżała taca z kanapkami. Od razu rzuciłam się na nie. Po posiłku wzięłam prysznic. Na komodzie leżało moje pudełeczko z wisiorkiem. Był to czarny, ładnie oszlifowany kawałek hematytu. Rodzice znaleźli go na wykopaliskach pod Wiedniem. Postanowili go oprawić i dać mi na 10 urodziny. Położyłam się do łóżka. Postanowiłam sobie wszystko przemyśleć. Dowiedziałam się, że ci wszyscy ludzie to mściciele. Są potomkami zasłużonych rycerzy husarskich. Walczą z czarownikiem Jaronikiem i jego armią składającą się z wampirów, wilkołaków, czarowników i niewidzialnych ludzi, ale są też „dobre” stworzenia takie jak chochliki i ludzie-rośliny. Było to dla mnie szokiem. Nigdy nie myślałam o tym, że na naszej planecie istnieją stworzenia z „nadprzyrodzonymi mocami”  Dona na razie nie tłumaczyła czym są dokładnie te stworzenia. Obiecała, że zrobi to kiedy indziej, bo jutro musi mnie ze wszystkimi poznać.  Zasnęłam przyciskając kamień do  piersi i rozmyślając o tym gdzie ma pokój Fabian. 



Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu i weny. Pozdrowionka :)