Jak
to kim ? To pytanie mną wstrząsnęło. Przecież byłam zwykłą nastolatką. Miałam
niebieskie oczy, długie brązowe włosy, no i byłam trochę bardziej wysportowana.
Nic niezwykłego. Matka Dony uśmiechnęła się okrutnie.
- Cecylio nie patrz tak na nią
jakbyś chciała ją zjeść! Przecież ona nic nie wie. – w drzwiach pojawił się
chłopak. Na oko miał 20 lat i był bardzo podobny do Fabiana. Tylko oczy miał
niebieskie.
- Marcelu mówiłam ci żebyś do mnie
mówił pani Gherard. – chłopak nie przejął się nią zbytnio i usiadł obok Dony
nie spuszczając mnie z oczu.
- No to widzę, że będzie trzeba cię
douczyć dziewczyno. – najstarszy z rady wstał. – Cecylio to już twoje zadanie.
- Danielu nie sądzisz, że to głupi
pomysł ? – pani Gherard zaczęła protestować, ale rada już wychodziła z sali. Zauważyłam,
że na ubraniach mają znaki w kształcie rycerzy ze skrzydłami. Dopiero po chwili
zrozumiałam, że to polska husaria. Cecylia popędziła za starszymi.
- Marcel! Gdzieś ty był przez te dwa
lata?!
- Nie mogłeś przynajmniej
zadzwonić?! – Fabian i Dona przekrzykiwali się nawzajem.
- Później wszystko wam wytłumaczę. –
chłopak wydawał się zmęczony. Cały czas patrzył się na mnie.
- Bracie, jak to później? – Fabian
popatrzył mu w oczy i zrozumiał, ze dalsze namowy na nic się zdadzą.
Obydwaj
mają szopę kasztanowych włosów. Oczy
okalają bardzo długie rzęsy, rzucające cień na policzki, w których pokazują się
dołeczki. Fabian jest nieco niższy od
Marcela, ale obaj są umięśnieni. Każda dziewczyna rzuciła by się za nimi w
ogień. Z rozmyślań wyrwała mnie pani Gherard.
- No dobrze, w takim razie od jutra
zaczynasz u nas naukę. Donatello oprowadzisz ją i wszystko jej wytłumaczysz. A
z tobą Marcelu chcę teraz porozmawiać o twoich poważnych problemach. – po tych
słowach wypadła z sali jak huragan, a zrezygnowany chłopak powlókł się za nią.
- No wstawaj! Mam ci dużo do pokazania.
Mam nadzieję, że masz pojemny mózg, bo musisz się bardzo wiele dowiedzieć. –
dziewczyna tryskała entuzjazmem. Musiałam prawie biec by dotrzymać jej kroku.
Tak
zaczął się mój chyba najdłuższy dzień w życiu. Dona zatrzymała się tylko na
obiad i w holu by odebrać moje rzeczy, które ktoś przyniósł z domu. Do pokoju
wróciłam o 23. Na łóżku leżała taca z kanapkami. Od razu rzuciłam się na nie.
Po posiłku wzięłam prysznic. Na komodzie leżało moje pudełeczko z wisiorkiem.
Był to czarny, ładnie oszlifowany kawałek hematytu. Rodzice znaleźli go na wykopaliskach
pod Wiedniem. Postanowili go oprawić i dać mi na 10 urodziny. Położyłam się do
łóżka. Postanowiłam sobie wszystko przemyśleć. Dowiedziałam się, że ci wszyscy
ludzie to mściciele. Są potomkami zasłużonych rycerzy husarskich. Walczą z
czarownikiem Jaronikiem i jego armią składającą się z wampirów, wilkołaków, czarowników
i niewidzialnych ludzi, ale są też „dobre” stworzenia takie jak chochliki i ludzie-rośliny.
Było to dla mnie szokiem. Nigdy nie myślałam o tym, że na naszej planecie
istnieją stworzenia z „nadprzyrodzonymi mocami”
Dona na razie nie tłumaczyła czym są dokładnie te stworzenia. Obiecała,
że zrobi to kiedy indziej, bo jutro musi mnie ze wszystkimi poznać. Zasnęłam przyciskając kamień do piersi i rozmyślając o tym gdzie ma pokój
Fabian.
Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu i weny. Pozdrowionka :)
Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu i weny. Pozdrowionka :)