Wejścia w zaczarowany świat

sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 2: Nowe życie cz.3


     Ciszę przerwał Marcel.  Najzwyczajniej w świecie zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego pytająco. Podszedł do mnie i wziął do ręki mój naszyjnik, który wysunął mi się spod bluzki podczas walki.
- To hematyt i w dodatku ma kształt przepowiedni . Teraz już wszystko wiemy. – powiedział zwracając się do Rady.
-Kornelio skąd masz ten kamień – Daniel był bardzo zdziwiony. Opowiedziałam Radzie jak podarowali mi go rodzice.  Jak  skończyłam wszyscy mieli zaniepokojone miny.
- To jest przepowiednia. Najprawdopodobniej jesteś potomkinią husarskiego rycerza. Niewiele jest takich kamieni. – Renata miała taki głos jakby w ogóle nie chciała mi tego mówić – Hematyt ma właściwości wspomagające. Dodaje odwagi i siły. Sprawia, że wszystko staje się radosne i atrakcyjne. Ten został wydobyty w Kotlinie Kłodzkiej. Wojownik, który go posiadał musiał go zgubić podczas bitwy Jana III Sobieskiego z Imperium Osmańskim pod Wiedniem.
- Jest też nazywany krwawnikiem ze względu na kolor, a w armiach polskich był nazywany Kamieniem Wojowników – dodał tajemniczo Marcel – Pamiętam, że przespałem prawie całą lekcję o minerałach, ale jakoś hematyt wyrwał mnie ze snu.
         Przebiegł mi po plecach dreszcz. Jaka przepowiednia? Co jest tam zapisane o moim życiu i o czym mówi Marcel? Wszystko stało się teraz takie zagmatwane i niejasne. Nie wiedziałam w co wierzyć a w co nie. Teraz nadszedł czas na sprawdzenie mojej wiedzy. Nikt już nie wspominał o kamieniu. Przeszliśmy z powrotem do biblioteki.
         Daniel albo pan Daniel (bo tak chyba powinnam się do niego zwracać) dał mi test do wypełnienia.  Był trochę (czytaj: bardzo) nietypowy. Miałam rozpoznać minerały, rośliny, postaci i jakieś symbole. Było nawet pytanie co wiesz o mścicielach? Nie wiedziałam prawie nic oprócz kilku kamieni i roślin. Rada nie była zbytnio zaskoczona moim niskim wynikiem. Chwilę zawzięcie dyskutowali i Marcel wyszedł. Wtedy poczułam się trochę jak w pułapce.
- Spokojnie, Marcel poszedł po resztę – pan Daniel jak zwykle roztaczał wokół siebie miłą aurę.
- Ale proszę pana… - uciszył mnie machnięciem ręki.
- Mów mi po prostu Daniel. Teraz zadamy ci kilka prostych pytań, a potem spróbujemy odczytać twoją przepowiednię. Zobaczymy kto posiadał ją wcześniej i z jakiego rodu wywodzi się twoja rodzina – był bardzo spokojny gdy to mówił, ale ja nie. Nigdy nie lubiłam kiedy o coś się mnie wypytywało. W tym momencie wrócił Marcel z bratem, Doną i panią Gherard. Rada zadała mi kilka rzeczywiście prostych pytań. Brzmiały one mniej więcej tak: czy słyszałaś kiedyś o mścicielach, czy w twoim życiu zdarzyło się coś dziwnego, itd. Trochę się rozluźniłam, ale nadszedł czas przepowiedni. Nawet nie zauważyłam kiedy ktoś przeniósł ma środek biblioteki podest na którym stało dziwne naczynie.
         Daniel poprosił mnie o naszyjnik. Ułożył kamień w naczyniu i stało się coś nieprawdopodobnego. Kamień zaczął się świecić. Nagle rozległ się czyjś krzyk. Dopiero po chwili zorientowałam się, że pochodzi on z hematytu. Myślałam, że zacznie się coś dziać, ale wszystko ustało.  Renata podeszła i wzięła go do ręki.
- No Danielu, chyba musimy zrobić dogłębniejsze badania.
- Niestety. Kornelio ta przepowiednia ma na sobie jakąś blokadę. Będziemy musieli trochę nad nią popracować i zrobić ci badania krwi – na samą myśl zemdliło mnie. Widząc moją minę odpowiedział – Oczywiście jeśli się zgodzisz. Tej krwi potrzeba nam bardzo mało, więc o nic się nie martw. – uśmiechnął się do mnie i jak lekko skinęłam głową.
- Donattello, proszę przydziel jej podręczniki i strój do ćwiczeń. Bardzo mi miło Kornelio, że będziesz się u nas uczyć. – cała Rada i pani Gherard wyszli. Dona cała się rozpromieniła, od razu wzięła się do roboty.
- Jak miło, będziesz się z nami uczyć – Fabian nie tryskał entuzjazmem. Popatrzył się groźnie na brata i wypadł z biblioteki.
- Nie przejmuj się nim. Nie lubi nowych ludzi – Marcel nie był zdziwiony zachowaniem brata. Gdy Dona skończyła poszłam do pokoju i zadzwoniłam do rodziców. Opowiedziałam im o wszystkim. Byli bardzo przejęci, ale długo nie rozmawialiśmy. Nie pozostało nic innego jak pogodzić się z obecną sytuacją.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                              

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 2: Nowe życie cz.2



Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez niezasłonięte okno. Ktoś tu musiał być, pomyślałam. Zegarek na komodzie wskazywał godzinę 7. Obok niego leżała kartka, na której pisało: „Ubierz się i zejdź do Sali.” Tak też więc zrobiłam. Przy jednym stole siedzieli Dona, jej matka i dwaj bracia. Jedli śniadanie, a jeden talerz chyba był zarezerwowany dla mnie. Dona gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się zachęcająco i wskazała na miejsce obok siebie. Usiadłam i zaczęłam jeść bez większego zapału.
- Jak ci się spało, mam nadzieję, że cie nie obudziłem ? – Marcel wydawał się dziwnie miły.
- Nie, nie obudziłeś mnie. Tak myślałam, że ktoś przyszedł odsłonić okno. – mówiąc to zaczerwieniłam się po czubki uszu. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam, zawsze czułam się swobodnie w towarzystwie chłopców, ale ci dwaj bracia wywoływali we mnie dziwne uczucia.
- No więc Kornelio, dzisiaj poznasz Radę oraz resztę mieszkańców i pracowników naszego ośrodka. – pani Gherard miała bardzo poważny głos. – Ja niestety nie będę cię przedstawiać. Zrobi to za mnie Marcel, bo jest najstarszy. Do zobaczenia. – uśmiechnęła się złośliwie, wstała i już jej miałam nie zobaczyć do końca dnia.
- Poznasz dzisiaj wiele ciekawych ludzi. – Dona była niewzruszona zachowaniem matki. Widocznie była przyzwyczajona do charakteru rodzicielki.  Po śniadaniu zostałam wpuszczona do klatki lwa .
         W ośrodku jest bardzo dużo ludzi.  Na każdym kroku można spotkać kogoś ciekawego. Mijaliśmy azjatów, Latynosów i ciemnoskórych. Posługiwali się chyba wszystkimi językami świata. Poczułam się trochę zagubiona w takim wielkim  tłumie. Aby dodać sobie otuchy ścisnęłam w ręce hematyt wiszący na mojej szyi.       
Doskonale pamiętam jego kształt. Jest podłużny i owalny. Jednak z jednej strony jest idealnie płaski, jakby brakowało jeszcze jednego kawałka.  Zawsze byłam ciekawa Czu istnieją jeszcze takie kamienie jak ten.  Gdy go dotykałam wydzielał ciepło. Wydawało mi się, że coś ogrzewa  go od środka.  Marcel przyglądał mi się cały czas. Puściłam naszyjnik i odetchnęłam głęboko.
- Nie denerwuj się. Członkowie rady są naprawdę  sympatyczni. Nie masz się czego obawiać. – starał się mnie pocieszyć i udało mu się. Odprężyłam się, ale zdenerwowanie wróciło kiedy stanęliśmy przed dużymi dwuskrzydłowymi drzwiami. Marcel zapukał i po chwili usłyszeliśmy „Proszę”. 
         Weszliśmy do ogromnej biblioteki. Mniej więcej na środku stało duże drewniane biurko przy którym siedział przewodniczący rady.
- Danielu chciałbym ci przedstawić już teraz oficjalnie Kornelię – chłopak uśmiechał się od uch do ucha.
- Mam nadzieję, że nie przestraszyłaś się za bardzo. – starszy pan miał zatroskaną minę.
- Nie, nic się nie stało. Chciałabym się tylko dowiedzieć co tu się dzieje.
- Ależ oczywiście. Wszystko ci wytłumaczę, bo coś mi się wydaje, że Donattella nie wytłumaczyła ci wszystkiego ze szczegółami, ale niestety najpierw musimy zbadać jak to się stało, że ją zobaczyłaś. Teraz przejdziemy do sali treningowej. Tam poznasz resztę Rady i zobaczymy jakie masz umiejętności.  – po tych słowach uśmiechnął się i wstał. Poszliśmy za nim.
         W sali, która wyglądała jak ta w mojej szkole poznałam resztę Rady. Marcel miał rację. Byli oni starszymi, sympatycznymi ludźmi.
- Kornelio dowiedzieliśmy się, że trenujesz karate, więc chcemy zobaczyć jak potrafisz walczyć. – to zdaje się powiedziała kobieta o imieniu Renata.
- Dobrze. To co mam robić? – byłam lekko zdezorientowana. Marcel raz patrzył na a raz na Radę.
- Stój i czekaj- usłyszałam odpowiedź. Po chwili koło mnie coś się ruszyło. Był to mężczyzna ubrany w strój bojowy. Niespodziewanie ruszył na mnie. Mój instynkt kazał mi się bronić. Zrobiłam unik, kolejny i kolejny. Mężczyzna nie dawał za wygraną. Wyciągnął za pasa drewnianą pałkę taką z jaką ćwiczymy na zajęciach. Teraz byłam zdeterminowana. Sprawnie odparowywałam jego ciosy. W końcu jednym kopnięciem powaliłam go na podłogę. Cała Rada i Marcel wytrzeszczali oczy ze zdumnienia i długo nikt się nie odzywał.

środa, 14 listopada 2012

Rozdział 2: Nowe życie cz.1



           Jak to kim ? To pytanie mną wstrząsnęło. Przecież byłam zwykłą nastolatką. Miałam niebieskie oczy, długie brązowe włosy, no i byłam trochę bardziej wysportowana. Nic niezwykłego. Matka Dony uśmiechnęła się okrutnie.
- Cecylio nie patrz tak na nią jakbyś chciała ją zjeść! Przecież ona nic nie wie. – w drzwiach pojawił się chłopak. Na oko miał 20 lat i był bardzo podobny do Fabiana. Tylko oczy miał niebieskie.
- Marcelu mówiłam ci żebyś do mnie mówił pani Gherard. – chłopak nie przejął się nią zbytnio i usiadł obok Dony nie spuszczając  mnie z oczu.
- No to widzę, że będzie trzeba cię douczyć dziewczyno. – najstarszy z rady wstał. – Cecylio to już twoje zadanie.
- Danielu nie sądzisz, że to głupi pomysł ? – pani Gherard zaczęła protestować, ale rada już wychodziła z sali. Zauważyłam, że na ubraniach mają znaki w kształcie rycerzy ze skrzydłami. Dopiero po chwili zrozumiałam, że to polska husaria. Cecylia popędziła za starszymi.
- Marcel! Gdzieś ty był przez te dwa lata?!
- Nie mogłeś przynajmniej zadzwonić?! – Fabian i Dona przekrzykiwali się nawzajem.
- Później wszystko wam wytłumaczę. – chłopak wydawał się zmęczony. Cały czas patrzył się na mnie.
- Bracie, jak to później? – Fabian popatrzył mu w oczy i zrozumiał, ze dalsze namowy na nic się zdadzą.
         Obydwaj mają  szopę kasztanowych włosów. Oczy okalają bardzo długie rzęsy, rzucające cień na policzki, w których pokazują się dołeczki.  Fabian jest nieco niższy od Marcela, ale obaj są umięśnieni. Każda dziewczyna rzuciła by się za nimi w ogień. Z rozmyślań wyrwała mnie pani Gherard.
- No dobrze, w takim razie od jutra zaczynasz u nas naukę. Donatello oprowadzisz ją i wszystko jej wytłumaczysz. A z tobą Marcelu chcę teraz porozmawiać o twoich poważnych problemach. – po tych słowach wypadła z sali jak huragan, a zrezygnowany chłopak powlókł się za nią.  
- No wstawaj! Mam ci dużo do pokazania. Mam nadzieję, że masz pojemny mózg, bo musisz się bardzo wiele dowiedzieć. – dziewczyna tryskała entuzjazmem. Musiałam prawie biec by dotrzymać jej kroku.
         Tak zaczął się mój chyba najdłuższy dzień w życiu. Dona zatrzymała się tylko na obiad i w holu by odebrać moje rzeczy, które ktoś przyniósł z domu. Do pokoju wróciłam o 23. Na łóżku leżała taca z kanapkami. Od razu rzuciłam się na nie. Po posiłku wzięłam prysznic. Na komodzie leżało moje pudełeczko z wisiorkiem. Był to czarny, ładnie oszlifowany kawałek hematytu. Rodzice znaleźli go na wykopaliskach pod Wiedniem. Postanowili go oprawić i dać mi na 10 urodziny. Położyłam się do łóżka. Postanowiłam sobie wszystko przemyśleć. Dowiedziałam się, że ci wszyscy ludzie to mściciele. Są potomkami zasłużonych rycerzy husarskich. Walczą z czarownikiem Jaronikiem i jego armią składającą się z wampirów, wilkołaków, czarowników i niewidzialnych ludzi, ale są też „dobre” stworzenia takie jak chochliki i ludzie-rośliny. Było to dla mnie szokiem. Nigdy nie myślałam o tym, że na naszej planecie istnieją stworzenia z „nadprzyrodzonymi mocami”  Dona na razie nie tłumaczyła czym są dokładnie te stworzenia. Obiecała, że zrobi to kiedy indziej, bo jutro musi mnie ze wszystkimi poznać.  Zasnęłam przyciskając kamień do  piersi i rozmyślając o tym gdzie ma pokój Fabian. 



Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu i weny. Pozdrowionka :)

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 1: "Od tego się zaczęło" cz. 2



    Obudziłam się z ostrym bólem głowy. Leżałam na jednym ze stołów. Na czole miałam sporego siniaka. Kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.  Dona wpatrywała się we mnie z troską.
- Bardzo cię przepraszam – była bardzo zdenerwowana.
- Spokojnie, nic mi nie jest. – miało to brzmieć przekonująco.
- Ty zawsze musisz narobić problemów Dona. – odezwał się jakiś chłopak. Stał z tyłu i nie widziałam go wyraźnie, ale wyróżniały się tylko jego wyraziste zielone oczy. Od razu się w nich zatraciłam. Dopiero z zamyślenia wyrwało mnie nawoływanie:
- Donatello ! Donatello jeżeli znowu coś nabroiłaś to wiedz, że masz poważne problemy.  – do sali wpadła kobieta. Była bardzo podobna do Dony. Jedynie włosy miała siwe.
- Nic się nie dzieje mamo!  Zaraz ją odprowadzę do wyjścia.
- Nie możesz! Przecież Zobaczyła Salę, w ogóle jak to się stało że cię zobaczyła? – starsza pani nie była szczęśliwa z mojej obecności.
- Nie wiem cały czas miałam na sobie ochronę. – Dona była bliska histerii. -  Przecież był ze mną Fabian !
- Może to jest jedna z tych co nas widzą, nawet bez specjalnych zdolności ? – jego ton był obojętny.
- Ale ja już chyba sobie pójdę. Nie chcę robić problemów. – mówiąc to wstałam i ruszyłam ku tunelowi.
- Ależ skąd. Musisz tu zostać! Powiedz mi jak się nazywasz i daj mi numer do rodziców. – zapowiadało się na to że nigdzie nie pójdę. Zrobiłam co kazała i już się nie odzywałam. Po krótkiej rozmowie z rodzicami dowiedziałam się, że zostanę parę dni w tym dziwnym miejscu.  Dona poprowadziła mnie tunelem do dużego holu. Potem po schodach na górę i długim korytarzem z wieloma drzwiami. W końcu otworzyła jedne z nich.  Niewiele znajdowało się w pokoju. Łóżko, szafka, komoda i fotel. Obok była łazienka.
- W łazience są czyste ubrania. Umyj się i prześpij, później ktoś do ciebie przyjdzie i wszystko ci wytłumaczy. – nie była zbyt szczęśliwa. Nagle stało się coś dziwnego. Dziewczyna dotknęła mojej ręki i spomiędzy moich palców wystrzeliło światło. Niezbyt ją to zdziwiło. Gdy wychodziła mruczała do siebie coś w stylu „Bardzo ciekawe.”
         Nie pozostało mi nic więcej niż posłuchanie jej.  Umyłam się, przebrałam i położyłam do łóżka. Na szafce stał zegarek. Wskazywał godzinę jedenastą w nocy.  Wcale nie czułam zmęczenia. Leżałam i rozmyślałam o tym co się stało. Ułożyłam sobie nawet pytania, które rano zadam tym ludziom:
1.    Kim są?
2.    Co to za miejsce?
3.    I co ze mną nie tak?
W końcu zasnęłam. Śnili mi się rodzice. Szeptali o czymś i nic nie chcieli  mi powiedzieć.  Bardzo się na nich zdenerwowałam. Czułam się jak małe dziecko. Już miałam się popłakać, kiedy obudził mnie czyjś głos.
- Wstawaj! Już dziesiąta, a jest sobota. Nie można tak długo spać. – Fabian bezceremonialnie potrząsnął mną. – Rada chce cię widzieć, więc lepiej mnie posłuchaj. – i wyszedł bez słowa.  Gdy wyszłam ubrana czekał na mnie pod drzwiami. Poprowadził mnie do tej samej sali gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy. Szliśmy w milczeniu.
Stoły zostały poprzesuwane pod jedną ścianę. Na środku stał tylko jeden, przy którym siedziało dziesięciu ludzi o bardzo poważnych twarzach. Od razu wiedziałam, że nie będzie to nic przyjemnego.  Zobaczyłam Donę, której mina mówiła wszystko. Wiedziała, że będą problemy. Jej matka stała obok rzekomej Rady i spoglądała na mnie groźnie. Chyba się nie polubimy.
- Kornelio Filipczuk czy wiesz co się stało wczoraj ? – zapytał się mnie najstarszy mężczyzna z Rady. Pokręciłam głową. – Czy wiesz jak się tu dostałaś ?
- Przyszłam za Doną. – spojrzał na mnie zdezorientowany – znaczy się za Donatellą.
- A czy wiesz kim jesteś naprawdę ?

poniedziałek, 8 października 2012

Rozdział 1: "Od tego się zaczęło" cz. 1


         Wszystko zaczęło się w dniu moich 15 urodzin. Po treningu postanowiłam wybrać się do biblioteki. Szłam powoli, bo nie śpieszyłam się do domu. Nie lubiłam swoich urodzin. Wypadały 4 kwietnia, wtedy też odbywał się doroczny zjazd Polskich Archeologów w Warszawie. W końcu dotarłam do budynku biblioteki. Mieściła się na Ostrowie Tumskim. Uwielbiam tę okolicę (mam stamtąd tramwaj zaraz na moje osiedle). Wdrapałam się na schody i otworzyłam ciężkie drzwi.
Już w progu było czuć coś innego, obcego. Nie przejęłam się tym i uśmiechnęłam się do bibliotekarki.
- Wszystkiego najlepszego Kornelio! A pamiętam jeszcze jak przychodziłaś tu gdy miałaś 8 lat. To już tak długo, a nie mogę zapamiętać nazwiska. – uśmiechnęła się przepraszająco.                                                                    –  Filipczuk proszę pani – odpowiedziałam. Zawsze to samo. Kiedy ta kobieta się nauczy. Wyruszyłam na poszukiwania ciekawych książek. Zaszyłam się na ławce, przy oknie wychodzącym na wewnętrzny dziedziniec biblioteki. 
Zaczynałam akurat drugą książkę, kiedy zauważyłam, że coś się dzieje na dworze. Jakieś dwie postacie zniknęły między drzewami. Kto może tam być? W końcu ciekawość wzięła górę i postanowiłam to sprawdzić. Po 10 minutach błądzenia po korytarzach wyszłam na powietrze.  Poczułam zapach fiołków. Na ziemi odciśnięte były ślady butów. Poszłam ich śladem. Za drzewem stała wysoka dziewczyna. Starałam się iść jak najciszej, ale ona mnie chyba usłyszała i odwróciła się.
         Nigdy jeszcze nie widziałam tak ładnej dziewczyny. Miała duże, brązowe oczy i idealne usta. Rude włosy sięgały jej prawie do kolan, a talię miała jak osa.
- Kim jesteś i dlaczego mnie szpiegujesz? – jej głos przeszył mnie jak sztylet. Trochę spanikowałam.
- Jestem Kornelia Filipczuk i wcale cię nie śledzę. Myślałam, że coś się dzieje na dworze. – zawsze uważałam, że mówienie prawdy popłaca. – A ty kim jesteś?
- Wszyscy mówią mi Dona i nie zadawaj więcej pytań. – po tych słowach odwróciła się na pięcie, a jej włosy omiotły mi twarz. Patrzyłam jak odchodzi. Zastanawiałam się gdzie może iść, skoro ze wszystkich stron były ściany biblioteki. Postanowiłam pójść za nią. Po kilku krokach zauważyłam dziurę w ziemi. Nie mogłam się powstrzymać i zajrzałam do środka. Niestety poślizgnęłam się i wleciałam do środka.
         Mocno obiłam sobie kość ogonową. Ból nie przyćmił mojego zainteresowania. Ruszyłam naprzód ciemnym korytarzem.  Usłyszałam szum wody, a oddali majaczyło jakieś światło.  Jak najszybciej ruszyłam w tamtą stronę. Szłam tak przez 10 minut. W końcu stanęłam w ogromnej sali.
         Sufit był pokryty rzeźbami. Na ścianach wisiały stare lampy. Stało tam bardzo dużo krzeseł i stołów. Przy każdym siedziało kilka osób. W powietrzu wisiały kwiaty. Na ten widok krzyknęłam. Wszystkie twarze zwróciły się ku mnie.
- Mówiłam Ci, że masz mnie nie śledzić! – Dona była cała czerwona. Rzuciła się na mnie i zemdlałam.

środa, 3 października 2012

Prolog..


       Czy to możliwe, że przeciętna nastolatka może przejść w życiu tyle co ja ? Nie, to niemożliwe. Tylko ja mam takiego pecha. Towarzyszył mi od początku życia. Teraz muszę przebywać w towarzystwie wrednych wampirów, ogromnych wilkołaków, przebiegłych czarodziejów i wielu innych przerażających stworzeń, o których jeszcze nigdy nie słyszałeś.
Byłam normalną piętnastolatką. Uczyłam się ( śr. 5.0 była dla mnie celem, ale nie udawało mi się ), popołudniami chodziłam na karate. Nie miałam wielu przyjaciół, zawsze była to tylko jedna przyjaciółka jeszcze z piaskownicy. Lubiłam czytać książki.  Najczęściej była to fantastyka i jakieś rzewne romanse. Nie miałam rodzeństwa, a moi rodzice często wyjeżdżali. Są archeologami.  Jak można lubić jakieś stare garnki i kości ? Nigdy ich nie zrozumiem.  Nie byliśmy ze sobą zbyt blisko, nie obchodziło ich moje życie i ja też nie wtrącałam się w ich sprawy. Czy to, że już z nimi nie mieszkam i nawet nie chodzę do normalnej szkoły coś dla nich znaczy ? A skąd. Interesuje ich tylko to czy mam co jeść i czy dzwonię do nich przynajmniej dwa razy w tygodniu. Innej rodziny nie mam, więc rachunki za telefon są małe.
         Ale chwileczkę! Ja tu mówię o swojej rodzinie i o tym jakie to życie wiodłam, a poważniejsze rzeczy czekają. Świat trzeba uratować, przywrócić komuś pamięć i to co każda dziewczyna musi zrobić poflirtować z chłopakami.  Jeżeli nie zanudzam to mam jeszcze takie jedno mądre zdanie: Uwierz w magię!
------------------------------------------------------------------
      A co do tytułu to jeszcze wymyślę.:P

wtorek, 2 października 2012

Kilka słów wstępu.

       A więc tak... Nie każdy musi koniecznie czytać opowiadania. Jedni wolą sport, inni znajomych, a jeszcze inni gry. Zachowała się jednak mała grupka ludzi na Ziemi, co lubią czytać. I ten blog jest właśnie dla nich. 
                                                           No to życzę miłego czytania.