Wejścia w zaczarowany świat

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 8: Niespokojna pełnia cz.2

Obudziłam się rano. Kostka bolała jak diabli. Rozejrzałam się po pokoju. W fotelu spał zielonooki. Nagle wszystko mi się przypomniało. W głowie kołatała mi się jedna myśl. Całowaliśmy się! Opadłam z westchnieniem na poduszkę. Zacisnęłam powieki, żeby wspomnienie pozostało mi przed oczami jak najdłużej.
- Nie śpisz już?  - nagle blisko mojej twarzy usłyszałam głos.
- Właśnie się obudziłam. Kostka mnie strasznie boli. - pomimo bólu nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wkradł na moje usta.
- To może być coś poważnego. Po śniadaniu musisz iść do Renaty - Fabian zrobił zatroskaną minę. Podniosłam się do pozycji siedzącej. - Idź się ubierz to pójdziemy na śniadanie - pomógł mi wstać. Kiedy weszłam do łazienki wyszedł z pokoju.
Starałam się jak najmniej ruszać nogą. Przy zakładaniu spodni miałam nie mały problem. Jakoś dałam radę. Ostatni raz spoglądając w lusterko zauważyłam, że coś się we mnie zmieniło. Chyba wyglądałam na szczęśliwą.
Podtrzymując się ścian i mebli doczłapałam się na korytarz. Zza rogu od razu wyłonił się Fabian. Kurczę. On to ma wyczucie czasu. Uśmiechnął się szeroko. Chciał wziąć mnie na ręce, ale stanowczo dałam mu do zrozumienia, że chcę iść sama.
- No skoro chcesz... - objął mnie w tali jedną ręką, a drugą złapał moją dłoń. - Pewnie to wiesz, ale pięknie dzisiaj wyglądasz.
Wybąkałam ledwo słyszalne dziękuję i zarumieniłam się po czubki uszu. Ten chłopak doprowadzał mnie do szaleństwa. Szliśmy powoli, aby moja kostka tak bardzo nie bolała. Fabian cały czas się dopytywał czy nie chcę odpocząć i nie chcę by mnie jednak zaniósł. Za każdym razem odmawiałam. Nie chciałam,  aby pomyślał, że jestem jakaś słaba.
Kiedy znaleźliśmy się przy wejściu do sali ogarnął mnie niepokój. Zatrzymałam się raptownie.
- Co jest?
- Nie wiem, mam złe przeczucia.
- Spokojnie, przecież wiesz, że nic ci się nie stanie - przytulił mnie mocno.
- No wiem, ale... - brakło mi słów, uciekłam od niego wzrokiem - czy my teraz...
- Jesteśmy razem? - złapał mnie za brodę, abym spojrzała mu w oczy - Jeżeli tylko ty chcesz. Nie chcę ci się narzucać albo coś. Wszystko zależy od ciebie. Nie musiałem się zastanawiać długo - po tym jak to powiedział lekko pocałowałam go w usta. Mocno złapałam jego dłoń i pociągnęłam w kierunku wejścia. na twarzy chłopaka pojawiło się zaskoczenie a zaraz po nim radość. Ścisnął moją dłoń i uśmiechnięci weszliśmy do Sali.


Przepraszam.
Zgubiłam się gdzieś na 2 miesiące.
Sama nie wiem gdzie byłam.
Tyle się działo. W końcu znalazłam czas.
Jak najdziecie moją motywację do działania, to się zgłoście do mnie.
Moja wyobraźnia mnie zaskakuje.
Zapraszam!
http://shadowofmagic.tumblr.com/

niedziela, 13 października 2013

Wielkie dziękuję!

Wchodzę teraz na bloga a tu tyle wyświetleń.
Aż mnie zatkało.
Dziękuję wszystkim, którzy kiedykolwiek czytali moje opowiadanie.
Nie pozostaje mi nic innego jak pisać jeszcze więcej.

sobota, 12 października 2013

Rozdział 8: Niespokojna pełnia cz.1

W nocy nocy mogłam zasnąć. Dzisiejsze wydarzenia nie dawały mi spokoju. Myśl o tym co potrafię napawała mnie strachem i jednocześnie uczuciem wyjątkowości. Przestałam być zwykłą nastolatką. Bałam się jednak czy to mnie nie przerośnie, że nie będę umiała sobie z tym poradzić. Mój pokój stał się zbyt ciasny i ciemny. Wstałam i wyszłam boso na korytarz. 
Nikogo nie było. Podłoga cicho skrzypiała pod moimi stopami. Szłam blisko ściany, nie odrywając od niej ręki. Dobrze, że nikt nie wyłączył lamp. 
Skierowałam się na dół. Nie do Sali. Szłam jeszcze niżej. Nic nie czułam, zimna ani strachu, który powinien się pojawić. Nie zawróciłam, kiedy zorientowałam się, że jestem prawie tam gdzie spałam po ataku na rodziców.
Nagle za rogiem pojawiły się dwa cienie. Przylgnęłam do wnęki w ścianie. Nasłuchiwałam.
- Tu powinno być ci wygodnie. Bardzo rzadko używamy te pomieszczenia - czy to był Daniel?
- Spokojnie. Według mnie to są bardzo luksusowe warunki - Cold mówił życzliwym głosem.
- Chyba muszę ci uwierzyć. W Końcu jesteś ekspertem w tych sprawach - o czym oni do diabła mówili?!
- Czuję niestety, że to będzie niespokojna pełnia - co, pełnia? - wydaje mi się, że to przez jej obecność.
- Też tak myślę. Zauważyłem, że wszyscy robią się coraz bardziej poddenerwowani - wyłonili się zza zakrętu. Cold podpierał się laską. Miał ogromnego sińca na szczęce.
- Ale, no cóż, jakoś sobie dam radę. Jak stwierdziłeś przecież jestem ekspertem i to nie moja pierwsza przemiana. No to do zobaczenia przed balem. - zatrzymali się i pożegnali. Daniel poszedł dalej korytarzem nie zauważając mnie a Cold zawrócił i zniknął.
Wyszłam z ukrycia. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego co usłyszałam. Ogarnął mnie przeraźliwy chłód. Przytrzymałam się ściany. Pełnia, przemiana. On był wilkołakiem. Złym wilkołakiem. Dlaczego Daniel mu pomagał i co ja miałam z tym wszystkim wspólnego?
Zaczęłam biec. Płuca mnie paliły, ale nie przestawałam. Minęłam drzwi do swojego pokoju. Musiałam dokądś uciec. Nagle na kogoś wpadłam. Oboje wpadliśmy. Poczułam okropny ból w kostce. 
- hej, co ty tu robisz w nocy? - Fabian rozcierał sobie bolące ramię.
- Ja... Nie wiem.. Cold.... - nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Cała się trzęsłam a wszystkie emocje, które zbierały się we mnie przez ostatnie tygodnie skumulowały się by wybuchnąć.
- Ci się stało? Kornelio, powiedz coś! - od razu zobaczył, że coś jest nie tak. Złapał mnie za ramiona i przytulił mocno. Głaskał mnie po włosach i plecach - Cicho, no już. Spokojnie. Już jesteś bezpieczna - kołysał mnie w ramionach jak małe dziecko. Łzy lały się strumieniami z moich oczu.
- Cold jest wilkołakiem - po plecach przebiegł mnie dreszcz. Fabian też go poczuł i przytulił mnie jeszcze mocniej - mam już dość tego wszystkiego. - złapał mnie za podbródek, żebym spojrzała mu w oczy. 
- Nie możesz się  teraz złamywać. Jesteś silna i dasz sobie ze wszystkim radę. Nie masz się czego bać - pokiwałam głową, a łzy dalej spływały mi po policzkach. Wpatrzyłam się w jego zielone oczy. Ach... Jakie one są piękne, takie hipnotyzujące. Głaskał mnie po policzku. Zamknęłam oczy. Poczułam jego ciepły oddech na ustach. Delikatnie dotknął sowimi ustami moje. Przeszył mnie jakby prąd. Stał się pewniejszy siebie. Jego ręka zatrzymała się na mojej szyi. Wplotłam palce w jego włosy. Nie byłam w stanie oddychać. W końcu oderwał się ode mnie. Jego oczy lśniły. Widziałam w nich troskę, szczęście i coś dzikiego.
- Możesz wstać? - zapytał, nie wypuszczając mnie z objęć. Spróbowałam poruszyć stopą, ale tak strasznie bolała. Pokręciłam głową. - No dobrze - Wziął mnie na ręce. Był silny.
- Jesteś niesamowity - cicho wyszeptałam. Obdarzył mnie pięknym uśmiechem. Szedł spokojnie, ani razu nie patrząc na korytarz. Wpatrywał się we mnie. Byłam jak w stanie hipnozy. Cudowna była cisza. 
Niestety chyba zasnęłam.


Przepraszam.

Tak długo nie pisałam.
Przynajmniej jest długa ta część. 
Ach ten Fabian *.*

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 7: Razem nie zawsze oznacza miło część 3

  W drodze do pokoju spotkałam Cold'a. Zacisnęłam. pięści. Jeszcze nigdy z nim nie rozmawiałam, ale czułam do niego odrazę. Jakoś mnie odpychał. Zdziwiło mnie moje negatywne nastawienie. Przecież go nie znałam. Kiedy się mijaliśmy myślałam, że swoim wzrokiem wypali mi dziurę. Poczułam dreszcze na plecach. To co będzie się działo później?
  W bibliotece byli już wszyscy. Marcel i Fabian starali się ukryć śmiech i co chwilę się szturchali. Miło było na nich patrzeć jak się nie kłócili. Dona stała z rękami skrzyżowanymi na piersiach i obrażoną miną. Daniel rozmawiał z John'em Cold'em. Renata uśmiechała się do mnie przyjaźnie, ale od razu przeszła do sedna sprawy.
 - Kornelio chcielibyśmy dzisiaj dowiedzieć się czegoś o tym co potrafisz. Uważamy, że pod wpływem dużych emocji możesz przesuwać przedmioty albo powodować zakłócenia w falach magnetycznych. Dokładnie to sprawdzimy. Zaczniemy od zwykłej szklanki do połowy napełnioną wodą - postawiła ją na biurku. Chłopcy od razu się uspokoili a nasz gość zamilkł. Wszyscy wlepili we mnie wzrok, co było bardzo stresujące - Pomyśl o czymś co wywołuje w tobie wielką radość czy szczęście. Jakieś mocne wspomnienie. Jak nic się nie będzie działo to spróbuj z jakimś innym.
  Skupiłam wzrok na szklance.
  Co mi się w życiu przydarzyło miłego i szczęśliwego? Pomyślałam o tym jak rodzice zaraz po powrocie do domu dali mi hematyt. Uśmiechnęłam się w myślach do mamy i taty, ale przypomniało mi się, ze to przez ten kamień mogłam im zrobić krzywdę. 
  Znajdź coś innego! Tylko co? W głowie zobaczyłam dzisiejszy ranek. Spotkanie Fabian na strychu, śniadanie i śmiech braci. Tak, to jest to. Prawie się popłakałam.
  Teraz skupiłam się na tym, aby skierować moc tego wspomnienia na szklankę. Jestem pewna, że on ją ma. No niech się coś stanie! Nagle stwierdziłam, że muszę coś jej rozkazać. W myślach nakazałam wodzie zwiększyć swoją objętość.
  Tak też się stało. Wow! Czyli stanie się to co zechcę. W przypływie adrenaliny wysłałam szklankę w podróż po bibliotece. Ze śmiechem zauważyłam zdziwienie na twarzy pozostałych. Marcel aż miał otwarte usta.
 - Brawo, brawo! Widzę, że jesteś naprawdę zdolna. Chciałbym z tobą ćwiczyć i ci pomóc - Cold ruszył w moją stronę. O nie! Nawet o tym nie myśl! Wkurzyłam się nie na żarty.
 - Nie! - wykrzyknęłam z całych sił i podniosłam ręce w jego stronę. Siła, która wypłynęła z moich dłoni odepchnęła badacza i odrzuciła go na ścianę. 
 - Kornelio, przestań! - Daniel rzucił mi karcące spojrzenie i ruszył Cold'owi na pomoc. Popatrzyłam na przyjaciół. W oczach Fabiana było uznanie a jego brat ciągle był w szoku, Dona uśmiechała się z zadowoleniem.
 - Myślę, że top już koniec na dzisiaj. Kornelio bądź za 10 minut w Sali. Możecie się rozejść - Renata pomogła podnieść i wyprowadzić Cold'a z biblioteki. Wyszliśmy na korytarz.
 - To było świetne. Jak to zrobiłaś? - Donie świeciły się oczy. 
 - Po prostu to sobie wyobraziłam. Nie mogę tego pojąć i o co mu w ogóle chodziło? - targały mną różne odczucia.
 - Spokojnie. Uspokój się. Wszyscy tego na razie nie rozumiemy - Marcel zdążył się już otrząsnąć - Lepiej idź już do Sali.
  Dona z Marcelem poszli. Fabian stał chwilę i poklepał mnie po plecach.
 - Dobra robota.
 - Dzięki.
  W Sali okazało się, że Renata chciała się dowiedzieć w jaki sposób szklanka latała. Opowiedziałam jej wszystko dokładnie a ona zapisywała coś na kartce. Nic nie wspomniała o naszym gościu. Do końca dnia siedziałam w sowim pokoju, słuchając muzyki. Zeszłam tylko na kolację. Nie byłam w nastroju do rozmów.


O mamusisu! Jaki długi rozdział.

Tak dawno nie pisałam.
No okazuje się, że  Kornelia ma fajne zdolności >.<

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 7: Razem nie zawsze oznacza miło część 2

   Usiadłam obok Dony.
 - Gdzie jest Cold? - spytałam Marcela. Nie zdążył jednak mi odpowiedzieć, bo nasz gość pojawił się w drzwiach. Uśmiechał się sztucznie a w ręce trzymał notatnik.
 - Jakie to piękne, jak wszyscy razem zasiadają do śniadania - w jego głosie wyczułam jakiś niezbyt przyjazny ton. Zapisał coś i skierował się do stołu, przy którym siedziała Rada.

   Mało kto przejął się jego przybyciem. My wymieniliśmy między sobą zaniepokojone spojrzenia. Co jakiś czas ktoś z nas spoglądał w stronę Cold'a. Zauważyłam, że nic nie je, ale za to wszystkim się bacznie przygląda. Podzieliłam się swoim odkryciem z przyjaciółmi.
 - Może prowadzi badania nad gatunkiem Mścicieli żeby stworzyć jakiegoś potwora? - Marcel spróbował zażartować.
 - To nie było śmieszne. Kornelio mam dla ciebie twój kamień. Daniel mi go dzisiaj dał. Schowaj go gdzieś najlepiej. - Dona podała mi pod stołem naszyjnik. Poczułam się trochę jak jakiś tajny agent lub spiskowiec, który odbiera przesyłkę, która ma uratować świat. Rozbawiło mnie to. Tym razem pozostali też zaczęli się śmiać.
 - Słyszałem, że rada chce abyś zaczęła naukę odkrywania swoich zdolności - Marcel zwrócił się do mnie - I oczywiście będzie też w nich uczestniczył nasz rzekomy badacz. 
 - Ale po co on tam? Nie będę żądnym królikiem doświadczalnym albo czymś takim! - nie kryłam swojego oburzenia.
 - Ciszej bądź! - Fabian syknął ostrzegawczo.
 - Spokojnie. Nie wiemy przecież na czym to ma polegać. Zo.. - urwał nagle i skierował wzrok na coś ponad moją głową.
 - Witajcie. Jak tam, wyspani? Razem z Radą ustaliliśmy, że od dziś Kornelio rozpoczynasz specjalną naukę - Daniel oznajmił radosnym głosem - Bądźcie wszyscy w bibliotece o 10.
   Patrzyliśmy jak wychodzi rozmawiając z Renatą. Dokończyliśmy śniadanie w milczeniu. Do 10 zostało 45 minut.
 - Pójdę odnieść naszyjnik.
 - A ja może spróbuję coś posprzątać. Dawno nie sprawdzałam co mam pod łóżkiem - Marcel zakrztusił się sokiem a Fabian wybuchnął śmiechem - No co? Jeszcze zobaczycie, że mój pokój będzie lśnić. Wtedy szczęki wam opadną. - wstała i odrzuciła włosy do tyłu. Zastanawiałam się jak źle jest z porządkiem w jej pokoju.
 - Kim ona jest? - Marcel starał się zetrzeć plamę po soku z koszuli. jego brat dalej dusił się ze śmiechu. - Przecież ona nigdy nie sprząta.
- Pamiętasz jak raz weszliśmy do jej pokoju bez pozwolenia? Kiedy przechodziłem obok szafy cała jej zawartość wysypała się na mnie a Marcel potknął się o coś i później miał wielkiego siniaka na czole. Co to było? - tak się śmiał, ze prawie spadł z krzesła.
 - Nie wiem, chyba stos pudełek z płytami. Strasznie się wtedy wkurzyła. - teraz obaj aż płakali ze śmiechu.
- Ech.. To nie chcę już tam wchodzić. To widzimy się w bibliotece - zostawiłam rozochoconych braci. Ciekawe, kiedy się uspokoją? 




Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam internetu.

Pamiętajcie jak sami będzie mieli własny dom, nie bierzcie internetu z limitem!

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 7: Razem nie zawsze oznacza miło część 1

   No to zapowiadało się naprawdę nieźle. Przybycie tajemniczego Cold'a i wiadomość o Balu Letnim pozbawiły mnie snu. Przez całą noc myślałam o tym co może się zdarzyć w najbliższym czasie. Do głowy przychodziły mi same najgorsze scenariusze. Nasz gość może się okazać seryjnym mordercą na zlecenie Jaronika albo coś wydarzy się na Balu. Jacyś ważni ludzie mogą się poważnie pokłócić i może wybuchnąć wojna domowa. Boże, jaką ja mam chorą wyobraźnię. 
   Około godziny 6 zwlekłam się z łóżka. Nie mogłam dalej tak bezczynie leżeć. Poszłam przejść się po ośrodku.
   Na korytarzu zdziwił mnie duży ruch. Przybycie Cold'a wywołało jakieś oblężenie. Nigdy nie widziałam tutaj tak wielu ludzi. Rozmawiali, wchodzili do pokojów albo po prostu gdzieś szli. Nie wiedziałam gdzie mogłabym pomyśleć. Wszędzie na pewno ktoś się kręci. Nie, chwileczkę. Jednak możliwe, że nie wszędzie. Mogę iść na strych.
   Miałam bardzo dużo czasu do śniadania. Strych wyglądał tak jak widziałam go po raz pierwszy. Dokładnie tak jak za pierwszym razem, bo przy jednej ze skrzyń siedział i przeglądał jakieś rzeczy Fabian.
- Widzę, że też nie lubisz hałasu - zagadnęłam.
- Ludzie mnie irytują. Wolę samotność - nie zaszczycił mnie spojrzeniem. 
- Zauważyłam - mruknęłam tak aby nie usłyszał a głośniej już dodałam - Co oglądasz?
- A ty jak zawsze ciekawska. Znalazłem zdjęcia sprzed kilku lat. Wtedy jeszcze się dobrze bawiliśmy - odwrócił się do mnie. Pokazał mi kilka zdjęć. Rzeczywiście, młodsi bracia i Dona wyglądali na szczęśliwych. Rozbawiła mnie mina Fabiana, którą zrobił do jednego ze zdjęć. Mógł mieć wtedy z 15 lat.
- Kiedy to było robione?
- 3 lata temu. Miałem wtedy 14 lat. Popatrz na to. Ten ich wzrok - na fotografii byli Dona i Marcel. On patrzył na nią głodnym wzrokiem a ona zalotnie mrużyła oczy.
- Myślisz, że coś do siebie czują? 
- Ja nie myślę, ja to wiem. Zawsze ich do siebie ciągnęło, chociaż nigdy nie chcieli się do tego przyznać - uśmiechnął się, czym przyprawił mnie i zawroty głowy. Tak rzadko go takim widziałam.
   Przeszukaliśmy wspólnie jeszcze kilka pudeł. Znaleźliśmy więcej zdjęć i stare książki, z których odłożyłam sobie kilka, aby je później przeczytać. Bałam się odezwać. Myślałam, że jak tylko otworzę usta to to skompromituję się się przed Fabianem. On też nie był skory do rozmowy. Wzdychał tylko głęboko, gdy coś oglądał.
- Lepiej już chodźmy, bo spóźnimy się na śniadanie - nagle spojrzał na zegarek.
- Zgadzam się z tobą. Od tych poszukiwań zrobiłam się głodna - zeszliśmy na dół.
   W Sali byli już prawie wszyscy. Rozmawiali ze sobą i jedli jajecznicę. Jednak nie mogłam nigdzie dojrzeć John'a Cold'a. 

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 6: Truskawki i słońce cz.3

- Co się dzieje? - Dona przeraziła się nie na żarty.
- To ten człowiek z zakonu. To po jego wizycie Ali zachorował. - ręce zaczęły mu się mocno trząść. Bałam się, że rzuci się na nieznajomego. Złapałam go za ramię.
-Marcelu, coś się stało? - pani Gherard miała przyklejony do twarzy sztuczny uśmiech - Nie przywitacie się z gościem ?
- Poznajcie proszę Johna Cold'a. Jest badaczem i chce się przyjrzeć twojemu kamieniowi Kornelio. Najprawdopodobniej zostanie z nami aż do Balu Letniego. Na pewno jest pan zmęczony podróżą. Zaprowadzę pana do pokoju. Dobranoc wszystkim. - Daniel zignorował napięcie, które powstało w Sali. Wyszedł z rzekomym panem Cold'em a za nimi pozostali. Zostaliśmy tylko my i Fabian, który nagle się pojawił.
- To wcale nie jest badacz tylko szpieg.
- Skąd możesz to wiedzieć? - byłam zaskoczona wybuchem Fabiana. Marcel opadł na najbliższe krzesło.
- Po pierwsze ma czarne oczy. Po drugie wiedział o tobie.
- Ale czego chce? - Dona była przejęta.
- Nie mam pojęcia, ale Kornelio nie pozwól, aby twoja przepowiednia wpadła w jego ręce. - spojrzał mi prosto w oczy.
- Muszę się dowiedzieć, co zrobił Aliemu - Marcel wstał nagle i ruszył do wyjścia. Dona z Fabianem w porę  go złapali.
- Nie dzisiaj. Idźmy już lepiej spać. Jutro pomyślimy co zrobić. - zielonooki kiwnął głową na znak, że zgadza się z moimi słowami. Wyszliśmy z Sali. Starszy z braci szedł z rękami w kieszeniach. Po chwili skręcili. O, mają pokoje piętro niżej.
- Ojej, ale on jest słodki, kiedy kiedy się denerwuje.- czy ona właśnie to powiedziała? Dona, która może mieć każdego chłopaka a zachwyca się przyjacielem, którego zna zapewne od dzieciństwa? Niewiarygodne, ale z jednej strony jej się nie dziwię. Marcel jest naprawdę przystojny.
- Taa.. - nie zareagowała - Co to jest ten Bal Letni?
- Odbywa się w każde przesilenie letnie. Zjeżdżają się najważniejsi polscy mściciele. W tym roku będzie u nas, a ty będziesz prawdziwą gwiazdą. Wszyscy będą o tobie mówić Nie mogę się doczekać. Będzie super.
- Taa.. Będzie po prostu świetnie.

I tym "optymistycznym" faktem kończy się szósty rozdział.

Kim jest i czego chce John Cold?