Pojechaliśmy
do Indii. Lecieliśmy samolotem a potem pociągiem. Ali prawie w ogóle się nie
odzywał. Był bardzo tajemniczy. Po drodze spotkał się tylko z jakimś mężczyzną,
który dał mu jakąś paczkę. Długo się zastanawiałem co było w tej paczce, a nie
chciał mi powiedzieć. To była jego
największa tajemnica. Kiedy dotarliśmy do Delhi Ali zostawił mnie w jakimś
zakonie czy czymś takim. Za bardzo nie interesuję się religiami i rzeczami z
tym związanymi. Opiekowali się mną mnisi. Uczyli mnie jak się wyciszyć i dostrzegać
we wszystkim sens i piękną. Często zabierali mnie na długie spacery po lesie
czy tam po dżungli. Widziałem wiele zwierząt i wspaniałych roślin. Najbardziej zaintrygowały
mnie tygrysy. Jest w nich coś czego nie potrafię opisać.
Ali nie wracał przez kilka miesięcy.
Kiedy w końcu zjawił się w bramie zakonu, prawie go nie poznałem. Bardzo się
zmienił, postarzał. Jego oczy już nie
miały blasku, skóra zrobiła się szara. Od razu poszedł zaspać. O świcie wszyscy
wstali. Ali nie za bardzo chciał opowiadać gdzie był. Za to przywiózł mi
prezenty. Najpierw dał mi naszyjnik, szmaragd, oprawiony w srebro, to było coś
w rodzaju amuletu na szczęście. Podarował mi też sztylet. W jego rączce jest
osadzony szafir. Ma mi pomagać w walkach. Jeszcze nigdy nie walczyłem, więc nie
wiem czy działa.
Przez następne kilka miesięcy uczyłem
się walczyć, o historii całego świata, o wszystkich zwierzętach, które zamieszkują
Ziemię i o tym jak opanować emocje. Ali był dla mnie jak ojciec. Troskliwy, opiekuńczy,
ale jako nauczyciel był surowy i wymagający. Karał mnie za błędy. Zawsze
starałem się mu zaimponować.
Pewnego dnia przybył pewien nieznajomy.
W zakonie wszyscy stali się nerwowo. Jakby coś miało się wydarzyć. Tajemniczy
mężczyzna został na noc. Jeszcze przed świtem Słońca nas opuścił. Nie chciałem
wiedzieć kto to jest. Nie wiem dlaczego, czułem strach przed nim. Potem Ali
zachorował. Nikt nie potrafił mu pomóc. Nie wiedziałem co robić. Byłem
zagubiony. Zmarł kiedy siedziałem przy nim w nocy. Jeszcze zanim odszedł
powiedział mi żebym odnalazł Wybrańca. Kiedy to zrobię wszystko się ułoży. Nie
zdążyłem o nic zapytać. Od razu postanowiłem tutaj wrócić. Dalej nie wiem o co
chodziło z tym Wybrańcem, ale już chyba wiem o kogo chodzi - w tym momencie spojrzał na mnie. Jego oczy
rozbłysły i już wiedziałam o co mu chodzi. Ja mam być tym Wybrańcem.
- I co masz
zamiar teraz zrobić? – nie doczekałam się odpowiedzi, bo do biblioteki wpadła
Dona z wiadomością, że mogę wrócić do pokoju na resztę dnia. Już jest ranek? To
była intrygująca noc.
- Idź się
wyśpij Kornelio. Sen jest ci teraz potrzebny. Miłych snów – uśmiechnął się i
popchnął mnie korytarze. Kiedy położyłam się na łóżku od razu zasnęłam. Śniły
mi się róże i tygrysy.