Wejścia w zaczarowany świat

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 2: Nowe życie cz.2



Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające przez niezasłonięte okno. Ktoś tu musiał być, pomyślałam. Zegarek na komodzie wskazywał godzinę 7. Obok niego leżała kartka, na której pisało: „Ubierz się i zejdź do Sali.” Tak też więc zrobiłam. Przy jednym stole siedzieli Dona, jej matka i dwaj bracia. Jedli śniadanie, a jeden talerz chyba był zarezerwowany dla mnie. Dona gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się zachęcająco i wskazała na miejsce obok siebie. Usiadłam i zaczęłam jeść bez większego zapału.
- Jak ci się spało, mam nadzieję, że cie nie obudziłem ? – Marcel wydawał się dziwnie miły.
- Nie, nie obudziłeś mnie. Tak myślałam, że ktoś przyszedł odsłonić okno. – mówiąc to zaczerwieniłam się po czubki uszu. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam, zawsze czułam się swobodnie w towarzystwie chłopców, ale ci dwaj bracia wywoływali we mnie dziwne uczucia.
- No więc Kornelio, dzisiaj poznasz Radę oraz resztę mieszkańców i pracowników naszego ośrodka. – pani Gherard miała bardzo poważny głos. – Ja niestety nie będę cię przedstawiać. Zrobi to za mnie Marcel, bo jest najstarszy. Do zobaczenia. – uśmiechnęła się złośliwie, wstała i już jej miałam nie zobaczyć do końca dnia.
- Poznasz dzisiaj wiele ciekawych ludzi. – Dona była niewzruszona zachowaniem matki. Widocznie była przyzwyczajona do charakteru rodzicielki.  Po śniadaniu zostałam wpuszczona do klatki lwa .
         W ośrodku jest bardzo dużo ludzi.  Na każdym kroku można spotkać kogoś ciekawego. Mijaliśmy azjatów, Latynosów i ciemnoskórych. Posługiwali się chyba wszystkimi językami świata. Poczułam się trochę zagubiona w takim wielkim  tłumie. Aby dodać sobie otuchy ścisnęłam w ręce hematyt wiszący na mojej szyi.       
Doskonale pamiętam jego kształt. Jest podłużny i owalny. Jednak z jednej strony jest idealnie płaski, jakby brakowało jeszcze jednego kawałka.  Zawsze byłam ciekawa Czu istnieją jeszcze takie kamienie jak ten.  Gdy go dotykałam wydzielał ciepło. Wydawało mi się, że coś ogrzewa  go od środka.  Marcel przyglądał mi się cały czas. Puściłam naszyjnik i odetchnęłam głęboko.
- Nie denerwuj się. Członkowie rady są naprawdę  sympatyczni. Nie masz się czego obawiać. – starał się mnie pocieszyć i udało mu się. Odprężyłam się, ale zdenerwowanie wróciło kiedy stanęliśmy przed dużymi dwuskrzydłowymi drzwiami. Marcel zapukał i po chwili usłyszeliśmy „Proszę”. 
         Weszliśmy do ogromnej biblioteki. Mniej więcej na środku stało duże drewniane biurko przy którym siedział przewodniczący rady.
- Danielu chciałbym ci przedstawić już teraz oficjalnie Kornelię – chłopak uśmiechał się od uch do ucha.
- Mam nadzieję, że nie przestraszyłaś się za bardzo. – starszy pan miał zatroskaną minę.
- Nie, nic się nie stało. Chciałabym się tylko dowiedzieć co tu się dzieje.
- Ależ oczywiście. Wszystko ci wytłumaczę, bo coś mi się wydaje, że Donattella nie wytłumaczyła ci wszystkiego ze szczegółami, ale niestety najpierw musimy zbadać jak to się stało, że ją zobaczyłaś. Teraz przejdziemy do sali treningowej. Tam poznasz resztę Rady i zobaczymy jakie masz umiejętności.  – po tych słowach uśmiechnął się i wstał. Poszliśmy za nim.
         W sali, która wyglądała jak ta w mojej szkole poznałam resztę Rady. Marcel miał rację. Byli oni starszymi, sympatycznymi ludźmi.
- Kornelio dowiedzieliśmy się, że trenujesz karate, więc chcemy zobaczyć jak potrafisz walczyć. – to zdaje się powiedziała kobieta o imieniu Renata.
- Dobrze. To co mam robić? – byłam lekko zdezorientowana. Marcel raz patrzył na a raz na Radę.
- Stój i czekaj- usłyszałam odpowiedź. Po chwili koło mnie coś się ruszyło. Był to mężczyzna ubrany w strój bojowy. Niespodziewanie ruszył na mnie. Mój instynkt kazał mi się bronić. Zrobiłam unik, kolejny i kolejny. Mężczyzna nie dawał za wygraną. Wyciągnął za pasa drewnianą pałkę taką z jaką ćwiczymy na zajęciach. Teraz byłam zdeterminowana. Sprawnie odparowywałam jego ciosy. W końcu jednym kopnięciem powaliłam go na podłogę. Cała Rada i Marcel wytrzeszczali oczy ze zdumnienia i długo nikt się nie odzywał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz