Wszystko
zaczęło się w dniu moich 15 urodzin. Po treningu postanowiłam wybrać się do
biblioteki. Szłam powoli, bo nie śpieszyłam się do domu. Nie lubiłam swoich
urodzin. Wypadały 4 kwietnia, wtedy też odbywał się doroczny zjazd Polskich
Archeologów w Warszawie. W końcu dotarłam do budynku biblioteki. Mieściła się na
Ostrowie Tumskim. Uwielbiam tę okolicę (mam stamtąd tramwaj zaraz na moje
osiedle). Wdrapałam się na schody i otworzyłam ciężkie drzwi.
Już w progu było czuć coś innego,
obcego. Nie przejęłam się tym i uśmiechnęłam się do bibliotekarki.
-
Wszystkiego najlepszego Kornelio! A pamiętam jeszcze jak przychodziłaś tu gdy
miałaś 8 lat. To już tak długo, a nie mogę zapamiętać nazwiska. – uśmiechnęła
się przepraszająco.
– Filipczuk proszę pani – odpowiedziałam. Zawsze to samo. Kiedy ta kobieta się
nauczy. Wyruszyłam na poszukiwania ciekawych książek. Zaszyłam się na ławce,
przy oknie wychodzącym na wewnętrzny dziedziniec biblioteki.
Zaczynałam akurat drugą książkę, kiedy
zauważyłam, że coś się dzieje na dworze. Jakieś dwie postacie zniknęły między
drzewami. Kto może tam być? W końcu ciekawość wzięła górę i postanowiłam to
sprawdzić. Po 10 minutach błądzenia po korytarzach wyszłam na powietrze. Poczułam zapach fiołków. Na ziemi odciśnięte
były ślady butów. Poszłam ich śladem. Za drzewem stała wysoka dziewczyna.
Starałam się iść jak najciszej, ale ona mnie chyba usłyszała i odwróciła się.
Nigdy
jeszcze nie widziałam tak ładnej dziewczyny. Miała duże, brązowe oczy i idealne
usta. Rude włosy sięgały jej prawie do kolan, a talię miała jak osa.
- Kim jesteś i dlaczego mnie szpiegujesz? – jej głos przeszył
mnie jak sztylet. Trochę spanikowałam.
- Jestem Kornelia Filipczuk i wcale cię nie śledzę. Myślałam,
że coś się dzieje na dworze. – zawsze uważałam, że mówienie prawdy popłaca. – A
ty kim jesteś?
- Wszyscy mówią mi Dona i nie zadawaj więcej pytań. – po tych
słowach odwróciła się na pięcie, a jej włosy omiotły mi twarz. Patrzyłam jak
odchodzi. Zastanawiałam się gdzie może iść, skoro ze wszystkich stron były
ściany biblioteki. Postanowiłam pójść za nią. Po kilku krokach zauważyłam
dziurę w ziemi. Nie mogłam się powstrzymać i zajrzałam do środka. Niestety
poślizgnęłam się i wleciałam do środka.
Mocno obiłam
sobie kość ogonową. Ból nie przyćmił mojego zainteresowania. Ruszyłam naprzód
ciemnym korytarzem. Usłyszałam szum
wody, a oddali majaczyło jakieś światło. Jak najszybciej ruszyłam w tamtą stronę. Szłam
tak przez 10 minut. W końcu stanęłam w ogromnej sali.
Sufit był
pokryty rzeźbami. Na ścianach wisiały stare lampy. Stało tam bardzo dużo krzeseł
i stołów. Przy każdym siedziało kilka osób. W powietrzu wisiały kwiaty. Na ten
widok krzyknęłam. Wszystkie twarze zwróciły się ku mnie.
- Mówiłam Ci, że masz mnie nie śledzić! – Dona była cała czerwona.
Rzuciła się na mnie i zemdlałam.
Zapowiada się ciekawie:) Czekam na następne oczywiście! Zapraszam też do mnie- http://mparalleluniverse.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń