Wejścia w zaczarowany świat

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 7: Razem nie zawsze oznacza miło część 2

   Usiadłam obok Dony.
 - Gdzie jest Cold? - spytałam Marcela. Nie zdążył jednak mi odpowiedzieć, bo nasz gość pojawił się w drzwiach. Uśmiechał się sztucznie a w ręce trzymał notatnik.
 - Jakie to piękne, jak wszyscy razem zasiadają do śniadania - w jego głosie wyczułam jakiś niezbyt przyjazny ton. Zapisał coś i skierował się do stołu, przy którym siedziała Rada.

   Mało kto przejął się jego przybyciem. My wymieniliśmy między sobą zaniepokojone spojrzenia. Co jakiś czas ktoś z nas spoglądał w stronę Cold'a. Zauważyłam, że nic nie je, ale za to wszystkim się bacznie przygląda. Podzieliłam się swoim odkryciem z przyjaciółmi.
 - Może prowadzi badania nad gatunkiem Mścicieli żeby stworzyć jakiegoś potwora? - Marcel spróbował zażartować.
 - To nie było śmieszne. Kornelio mam dla ciebie twój kamień. Daniel mi go dzisiaj dał. Schowaj go gdzieś najlepiej. - Dona podała mi pod stołem naszyjnik. Poczułam się trochę jak jakiś tajny agent lub spiskowiec, który odbiera przesyłkę, która ma uratować świat. Rozbawiło mnie to. Tym razem pozostali też zaczęli się śmiać.
 - Słyszałem, że rada chce abyś zaczęła naukę odkrywania swoich zdolności - Marcel zwrócił się do mnie - I oczywiście będzie też w nich uczestniczył nasz rzekomy badacz. 
 - Ale po co on tam? Nie będę żądnym królikiem doświadczalnym albo czymś takim! - nie kryłam swojego oburzenia.
 - Ciszej bądź! - Fabian syknął ostrzegawczo.
 - Spokojnie. Nie wiemy przecież na czym to ma polegać. Zo.. - urwał nagle i skierował wzrok na coś ponad moją głową.
 - Witajcie. Jak tam, wyspani? Razem z Radą ustaliliśmy, że od dziś Kornelio rozpoczynasz specjalną naukę - Daniel oznajmił radosnym głosem - Bądźcie wszyscy w bibliotece o 10.
   Patrzyliśmy jak wychodzi rozmawiając z Renatą. Dokończyliśmy śniadanie w milczeniu. Do 10 zostało 45 minut.
 - Pójdę odnieść naszyjnik.
 - A ja może spróbuję coś posprzątać. Dawno nie sprawdzałam co mam pod łóżkiem - Marcel zakrztusił się sokiem a Fabian wybuchnął śmiechem - No co? Jeszcze zobaczycie, że mój pokój będzie lśnić. Wtedy szczęki wam opadną. - wstała i odrzuciła włosy do tyłu. Zastanawiałam się jak źle jest z porządkiem w jej pokoju.
 - Kim ona jest? - Marcel starał się zetrzeć plamę po soku z koszuli. jego brat dalej dusił się ze śmiechu. - Przecież ona nigdy nie sprząta.
- Pamiętasz jak raz weszliśmy do jej pokoju bez pozwolenia? Kiedy przechodziłem obok szafy cała jej zawartość wysypała się na mnie a Marcel potknął się o coś i później miał wielkiego siniaka na czole. Co to było? - tak się śmiał, ze prawie spadł z krzesła.
 - Nie wiem, chyba stos pudełek z płytami. Strasznie się wtedy wkurzyła. - teraz obaj aż płakali ze śmiechu.
- Ech.. To nie chcę już tam wchodzić. To widzimy się w bibliotece - zostawiłam rozochoconych braci. Ciekawe, kiedy się uspokoją? 




Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam internetu.

Pamiętajcie jak sami będzie mieli własny dom, nie bierzcie internetu z limitem!

1 komentarz: